www.poezjaliryczna.fora.pl

czcionka

Po trzech sygnałach podnosi słuchawkę.
- No jak? Idziemy?
- Gdzie?
- Gizela, nie załamuj mnie, przecież się umówiłyśmy - odchudzanie, nie pamiętasz?
Cisza.
- Dobra, ale za pół godziny, przyjdę do ciebie.
Ciepły letni wieczór. Słońce opada powolutku barwiąc rozwiane chmury w różowawe smugi. Czekam na nią napawając się ciszą. Na szczycie wyniosłego modrzewia ptaki prowadzą jakieś gierki. Przemieszczają sie z gałęzi na gałąź kołysząc nimi jak wachlarzami. Zamykam oczy, przechodzę w stan niebytu. Cudowne uczucie... z którego brutalnie wyrywa mnie dziwny dźwięk.
Rower, a na nim Gizela z ogromnym foliowym workiem.
- Zbieraj się, pojedziemy rowerami, ja nie będę paradowała z tymi kijami.
- Chyba żartujesz, a co w tym złego...
Jest jednak nieustępliwa. Trudno, niech tak będzie.
Oddalone od zabudowań na bezpieczną odległość zaczynamy marsz.
- Baśka kurwa, ja się zabiję, to się nie da tak chodzić.
- Spokojnie, musisz zsynchronizować ruchy, zobacz.
Pokazuję na czym polega Nord Wolking .
- A bez kii nie można?
- Chcesz zgubić więcej kalorii - wiosłuj .
Ruszamy.
Już wpadłam we właściwy rytm, gdy słyszę jej wołanie.
- Poczekaj! Ja nie dam rady, zasapałam się, muszę odpocząć.
Siada na kępce trawy, z wewnętrznych kieszeni bluzy wyciąga dwie butelki piwa.
- Kupiłam w kiosku po drodze, choć .
Otwiera sprytnie kapslem o kapsel, piana wybucha gejzerem jak lawa.
- O ja pierdolę, pół piwa poszło się jebać.
Piwo jeszcze nie ciepłe, ale już nie zimne nawet smakuje. Przechylam butelkę by skosztować tego co zostało poza pianą.
- A po jaką cholerę ja mam się odchudzać...
- Przepraszam, a kto kupił pierwszy kijki, kto mnie przekonywał, że to najskuteczniejszy sposób?
- A bo w reklamie było, to kupiłam. Ale na co mi to. Nalatam się przez cały dzień dosyć, czy to mało?
- Będziesz szczuplejsza, zgrabniejsza to i Janek się ucieszy.
- On? Niech spierdala... czym?
I tu pokazuje mały palec w zwisie.
- Co ty, on już do niczego, zresztą ja się brzydzę. Chodzi po domu w opuszczonych gaciach, kąpie się tylko w soboty. I tylko do lodówki, żre jak świnia.
- No nie opowiadaj, ja zawsze czuję od niego zapach dezodorantu, całkiem przyjemnego.
- A bo mu kupiłam to się pryska. Coś ty, my już dawno nic.
Słońce coraz niżej i rozmowa też się nie klei.
- Poczekaj tu na mnie, skoczę do kiosku jeszcze po piwo, tyle mojego...
Pojechała zostawiając mnie z tematem, my też nic, ale z zupełnie innego powodu.

Waldemar Kubas

Całkiem interesujące to "babskie gadanie". Jak przystało na dzisiejsze "baby", mają niejakie problemy z nadwagą. O innych kłopotach nie wspomnę przez grzeczność. Piją też piwo i rzucają "mięsem" niezgorzej od "chłopów" (miejsce na uśmiech).

Eliza

Basiu, przeczytałam z uśmiechem, o tym odchudzaniu.To już norma.Kobieta współczesna równa się odchudzanie i jeszcze te nasze " babskie" dylematy, problemy...
Dziękuję, że spełniłaś moją prośbę i czekam na jeszcze.

Gość

podoba mi się;)okazuje się, ze kobiety też umieją rzucać przysłowiowym "mięsem" czy to dobrze? nie wiem...ale opowiadanie mi sie podoba:)